Życzenia
i refleksje z okazji święta Dziękczynienia.
Rosi Sunya Kjolhede, 19 listopada 2018, Windhorse Zen Community, USA, NC
"Koło
dharmy obraca się od zarania dziejów. Nie ma nadmiaru ani braku. Cały
wszechświat zroszony jest nektarem, a prawda dojrzała, by ją zebrać."
Eihei
Dogen
O tej porze roku zawsze myślę o
naszym nauczycielu. Philip Kapleau uwielbiał święto Dziękczynienia!
Z pewnością miał świadomość, że
święto to ma również ciemne strony: kłamstwa, zdradę, rasizm, wymuszone
przesiedlenia oraz zagładę rdzennych Amerykanów.
Szacuje się, że w momencie, gdy
purytańscy osadnicy dotarli do Ameryki, kontynent zamieszkiwało sto milionów
ludzi. Dziś populacja rdzennych Amerykanów liczy zaledwie pięć milionów. Trudno
się dziwić, że dla wielu z nich święto to jest przypomnieniem ogromnej straty -
momentem żałoby, nie radości.
Cóż za gorzka ironia: na całym
kontynencie amerykańskim i w innych zakątkach świata właśnie rdzenni mieszkańcy
utrzymali ducha wdzięczności i sztukę jej okazywania - nie tylko ludziom, lecz
wszystkim istotom i samej Ziemi. Nie tylko w jeden dzień roku, lecz codziennie.
Przykładem jest rdzenno-amerykański
rytuał witania świtu ofiarą z mąki kukurydzianej i modlitwami, czy przepiękna
mowa dziękczynienie ludu Haudenosaunee (nazywanych również Irokezami), którą
rozpoczynają się ich formalne spotkania.
Wiele lat temu Lawson i ja mieliśmy
szansę wziąć udział w takim wydarzeniu na przedmieściach Rochester.
Siedzieliśmy wraz z pozostałymi gośćmi na drewnianych ławkach ustawionych pod
gołym niebem, a wódz Jake Swamp przemawiał ze stojącej tuż przed nami
platformy. Byliśmy poruszeni jego prostą, płynną recytacją, którą wygłosił w
swoim ojczystym języku i po angielsku, intonując tradycyjne podziękowania za
ziemię, słońce, księżyc i gwiazdy, za życiodajną wodę, za rośliny i istoty
świata zwierząt, wreszcie za samo życie. Każdy wers kończył słowami:
"Teraz nasze umysły są jednością."
Spróbujcie sobie wyobrazić, że tak
rozpoczynają się posiedzenia naszego parlamentu...
Rosi Kapleau uwielbiał to święto.
Mawiał, że wdzięczność jest "najbardziej doskonałą z ludzkich
emocji". Zdawał sobie sprawę, że w centrum prawdziwej mądrości i
współczucia, a także u podstaw naszej praktyki Zen oraz rytuałów, znajduje się
wdzięczne serce.
Pokłony, śpiewanie sutr i recytacja
imion przodków w dharmie, którzy utrzymali te nauki żywymi na przestrzeni
tysiącleci, śpiewy przed posiłkami ("Ten pokarm jest darem całego
wszechświata, owocem pracy niezliczonych istot...") oraz ślubowania
skierowane do wszystkich istot - wszystko to środki wyrażenia gestem i głosem
głęboko ludzkiej potrzeby łączności z życiem oraz podziękowania za
niezliczone błogosławieństwa,
które otrzymujemy każdego dnia, z każdym oddechem.
Doskonale ujął to Rumi: "Przez
sześćdziesiąt lat, w każdej minucie byłem roztargniony, jednak nurt płynący ku
mnie nie zatrzymał się i nie zwolnił nawet na sekundę. Nie zasługuję na
nic."
Poczucie wdzięczności ma jednak w
sobie coś zadziwiająco kontrkulturowego. Uderza ono w naczelny - acz
podświadomy - przekaz naszego społeczeństwa, głęboko zakorzeniony w każdym z
nas, głoszący, iż nigdy nie posiadamy wystarczająco dużo, że nie
otrzymujemy należnej sobie części, że zawsze potrzebujemy więcej.
Doris Day (właśnie tak, kto by
pomyślał?) wyraziła to bardzo zwięźle: "Wdzięczność jest bogactwem.
Skarga jest ubóstwem." Wszechobecne poczucie niedostatku - nie
posiadania, nie bycia w wystarczającym stopniu - pozbawia nas kontaktu z
własnym szczodrym i wdzięcznym sercem oraz jego bliskim towarzyszem: radością.
Praktyka Zen daje nam sposób, by
uwolnić się z ciasnych obcięć kompulsywnych, skoncentrowanych na sobie myśli.
By uwolnić się od lęków, osądów i systemów wierzeń, które skuwają nam serca i
czynią ślepymi na otaczające nas cuda.
Poprzez codzienne zazen i okresy
wzmożonej, głębokiej i cichej praktyki nasze umysły oczyszczają się, stają się
subtelniejsze i prostsze. Zastygłe złudzenie ego ogrzewa się i topi niczym wosk
na słońcu, a serca miękną i stają otworem.
Wówczas w naturalny sposób pojawia
się uczucie wdzięczności, która zawsze była częścią nas. Tak jak woda zjawia
się w studni, jeśli kopiemy dostatecznie głęboko, strumień radości, zachwytu i
wdzięczności popłynie samoczynnie z głębi nas samych gdy oczyścimy umysł i
otworzymy serca. Wówczas też zaczniemy szukać sposobów wyrażenia tych emocji w
codziennym życiu i związkach.
W tym miejscu jednak konieczna jest
przestroga, by nie ulegać uproszczonym wizjom rozwoju duchowego. Otwarcie i
uwrażliwienie serca może często obudzić
stłumione, nieświadome siły, które nie są tak czyste, przyjemne oraz
akceptowalne dla naszych świadomych umysłów jak wdzięczność i zachwyt.
Innymi słowy, nie powinniśmy wpadać w
panikę lub zniechęcenie, jeśli w miarę uspokajania umysłu wzbierają w nas
bardziej prymitywne emocje. Wszystko to są formy energii życiowej, której
możemy nauczyć się doświadczać, z którą możemy pracować i którą można
okiełznać. To pomoże nam zanurzyć się głębiej i żyć bardziej autentycznie.
W swoich corocznych rozważaniach z
okazji święta Dziękczynienia nasz nauczyciel podkreślał, iż powinniśmy kultywować w sobie wdzięczność nie
tylko za oczywiste błogosławieństwa życia, lecz również trudności, jakich
doświadczamy. Trudne i bolesne chwile oraz raniące doświadczenia budują
przestrzeń dla empatii, współczucia i duchowości.
Na początek jednak warto po prostu
zwrócić uwagę na wspaniałe dary, które zawsze znajdują się przed naszymi oczami
i w rytmie naszych serc. Możemy stać się, jak to ktoś dobrze ujął,
"koneserami zwyczajności" i szkolić się w wyrażaniu szczerej
wdzięczności oraz uznania za otaczające nas skarby.
"Wdzięczność," jak zauważyła Courtney
Martin w artykule zamieszczonym w "On Being", "nie polega na
prawieniu pustych komplementów czy odpowiednich manierach przy stole.
Wdzięczność ma być zdumieniem, doświadczaniem obecności ludzi i mówieniem im o
tym. Ma być przyrodoznawstwem i ludzką anatomią. Przede wszystkim jednak wymaga
ona zwolnienia kroku i zauważania tego, co nas otacza oraz pozwolenia sobie być
zadziwionym."
Zazen otwiera przed nami czytelny i
sprawdzony szlak wiodący właśnie do tego: spowolnienia kroku, skupionego
słuchania i docenienia tego, co oferuje bieżąca chwila. Pozwala również
otworzyć się na zdziwienia.
"Do szczęścia," pisał Nietzsche, "potrzeba
tak niewiele! ...najmniejszej, najdelikatniejszej, najlżejszej rzeczy: szelestu
jaszczurki, oddechu, machnięcia skrzydłem, jednego spojrzenia - drobiazgi dają
największe szczęście. Nie ruszaj się."
Życzę wszystkim szczęśliwego święta
Dziękczynienia przy pełni księżyca.
tłumaczenie:
Filip Szymborski
tekst po angielsku: http://windhorsezen.org/news/thanksgiving-greetings-reflections-by-sunya-kjolhede/
zdjęcia: https://www.instagram.com/windhorsezen/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz